Tego dnia Hayley ćwiczyła z manekinami. Jej pracę nadzorował sam Percy, jeden z najbardziej uzdolnionych obozowiczów. Pokazywał jak odpowiednio wykonać pchnięcie, czy atak z półobrotu. W sumie nie było to takie trudne.
- Nieźle - powiedział syn Posejdona kiwając głową, gdy Hayley kończyła trening. - Idzie ci naprawdę dobrze.
McCollen uśmiechnęła się w odpowiedzi i odłożyła miecz na bok. Usiadła na pobliskiej ławce jednocześnie chwytając butelkę z piciem. Upiła kilka porządnych łyków, była naprawdę spragniona. Lubiła przebywać na polu treningowym, dźwięk ciosów i zderzających się broni był muzyką dla jej uszu.
- To ty jesteś tą nową, nieuznaną? - Hayley usłyszała głos zza pleców.
Obróciła głowę i ujrzała dziewczynę. Wysoką i dobrze zbudowaną z włosami w kolorze ciemnego blondu i z przewiązaną przez nie bandamką. Brązowe oczy dziewczyny patrzyły na nią hardo, wręcz wyzywająco.
- Zależy kto pyta - odparła Hayley patrząc się na dziewczynę z zaciekawieniem.
- Clarisse La Rue - nastolatka przedstawiła się, jej głos był oschły. - Zapamiętaj, to niezwykle ważne, żebyś wiedziała kto cię zaraz pokona.
Hayley odłożyła gwałtownie picie i podniosła się z ławki zaciskając pięści. Sprawa była jasna, Clarisse wyzwała ją na pojedynek. A ona zamierza się go podjąć. Hayley należała do ludzi, którzy nigdy się nie poddają i nie uciekają, mimo że nie zawsze wychodzi jej to na dobre.
- Czyli mam rozumieć, że jesteś chętna na mały wpierdol?
Hayley szybko upewniła się, że Clarisse trzyma miecz w ręku i zaatakowała pamiętając o odpowiedniej postawie. Nogi w lekkim rozkroku, zgięte w kolanach. Stopy rozstawione pod kątem,
Córka Aresa zablokowała jej pierwszy cios robiąc unik, dziewczyna spróbowała przeprowadzić kontratak, ale Hayley szybko wytrąciła jej miecz z dłoni. Wykorzystując doświadczenie w sztukach walki podcięła jej nogi. Walka przebiegła szybko, ale efektownie. Każdy obozowicz przyglądał się starciu. McCollen przystawiła miecz do gardła Clarisse.
- Wciąż uważasz, że mnie pokonasz? - parsknęła, ale nastolatka nie patrzyła się na nią.
Spoglądała na symbol, który pojawił się nad głową Hayley. Dwie skrzyżowane włócznie obracały się w kółko kładąc delikatny cień na jej ciemne włosy.
- Witaj wśród dzieci Aresa - mruknęła pod nosem jej przeciwniczka, nie bardzo podobał się jej fakt, iż są siostrami.
Hayley spojrzała się na nią ze zmarszczonymi brwiami, nie miała pojęcia o czym mówi, dopóki nie spojrzała się w górę. Ares niekoniecznie był jej faworytem w liście potencjalnych ojców, ale westchnęła z ulgą, lepszy bóg wojny niż wieczne mieszkanie w domku Hermesa. Hayley odłożyła miecz z powrotem na ławkę i wyciągnęła rękę w stronę La Rue, skoro były siostrami to wolała jakoś naprawić ich relacje, a to był pierwszy krok. Clarisse przyjęła pomocą dłoń i podniosła się z ziemi lustrując wzrokiem Hayley.
- Idź spakuj swoje rzeczy i przyjdź za piętnaście minut pod domek Aresa, ten z numerem pięć - powiedziała dosyć oschle grupowa i odeszła otrzepując swoje ubrania z ziemi.
- Mam przesrane u niej, co? - Hayley zwróciła się do Percy'ego, który wciąż stał obok.
- Mogło być gorzej - powiedział szczerze, choć wiedział iż Clarisse potrafi być okropna.
Córka Aresa zablokowała jej pierwszy cios robiąc unik, dziewczyna spróbowała przeprowadzić kontratak, ale Hayley szybko wytrąciła jej miecz z dłoni. Wykorzystując doświadczenie w sztukach walki podcięła jej nogi. Walka przebiegła szybko, ale efektownie. Każdy obozowicz przyglądał się starciu. McCollen przystawiła miecz do gardła Clarisse.
- Wciąż uważasz, że mnie pokonasz? - parsknęła, ale nastolatka nie patrzyła się na nią.
Spoglądała na symbol, który pojawił się nad głową Hayley. Dwie skrzyżowane włócznie obracały się w kółko kładąc delikatny cień na jej ciemne włosy.
- Witaj wśród dzieci Aresa - mruknęła pod nosem jej przeciwniczka, nie bardzo podobał się jej fakt, iż są siostrami.
Hayley spojrzała się na nią ze zmarszczonymi brwiami, nie miała pojęcia o czym mówi, dopóki nie spojrzała się w górę. Ares niekoniecznie był jej faworytem w liście potencjalnych ojców, ale westchnęła z ulgą, lepszy bóg wojny niż wieczne mieszkanie w domku Hermesa. Hayley odłożyła miecz z powrotem na ławkę i wyciągnęła rękę w stronę La Rue, skoro były siostrami to wolała jakoś naprawić ich relacje, a to był pierwszy krok. Clarisse przyjęła pomocą dłoń i podniosła się z ziemi lustrując wzrokiem Hayley.
- Idź spakuj swoje rzeczy i przyjdź za piętnaście minut pod domek Aresa, ten z numerem pięć - powiedziała dosyć oschle grupowa i odeszła otrzepując swoje ubrania z ziemi.
- Mam przesrane u niej, co? - Hayley zwróciła się do Percy'ego, który wciąż stał obok.
- Mogło być gorzej - powiedział szczerze, choć wiedział iż Clarisse potrafi być okropna.
- Jasne.
Hayley zebrała wszystkie swoje rzeczy i ruszyła do jedenastki, cieszyła się na myśl, że opuści ten domek, jednak bała się tego co czeka ją za drzwiami jej nowego lokum. "Dam radę", pomyślała motywująco, gdy przekręcała klamkę.
***********
I w końcu jest! <3 Mam nadzieję, że wam się spodobało, bo są to moje pierwsze wypociny od bardzo długiego czasu. W sumie to cieszę się na myśl, że w końcu wracam do pisania. Brakowało mi tego! <3
Hayley zebrała wszystkie swoje rzeczy i ruszyła do jedenastki, cieszyła się na myśl, że opuści ten domek, jednak bała się tego co czeka ją za drzwiami jej nowego lokum. "Dam radę", pomyślała motywująco, gdy przekręcała klamkę.
***********
I w końcu jest! <3 Mam nadzieję, że wam się spodobało, bo są to moje pierwsze wypociny od bardzo długiego czasu. W sumie to cieszę się na myśl, że w końcu wracam do pisania. Brakowało mi tego! <3
Jak zawsze zachęcam do wyrażania opinii w komentarzach, są one dla mnie bardzo ważne :)