sobota, 8 listopada 2014

Boarding school

New Way School jest szkołą z internatem mieszczącą się nie daleko Bowling Green, parku w którym często można spotkać uczniów  właśnie tej szkoły z internatem.
Hayley nie mogła napatrzeć się na budynek, w którym od teraz miała się uczyć i mieszkać. Cała budowla była ogromna i w stylu klasycznym. Od ulicy przypominał Hotel De Marginy, o którym Hayley kiedyś czytała. Fasada budynku była prosta w kolorze chamois. Drzwi wejściowe mieściły się idealnie na środku zewnętrznej ściany budynku, były duże i wykonane z ciemnego drewna z zaokrągloną górą. Okna były również pokaźnej wielkości jak przystało na epokę klasycyzmu francuskiego, a całość zdobił tympanon w stylu greckim mieszczący się piętro nad drzwiami. Ze zdjęć, które obejrzała w internacie wiedziała, że szkoła ma kształt kwadratu z wyciętym w środku czworokątem - dziedzińcem. Budynek w niczym nie przypominał domku jednorodzinnego, w którym mieszkała dotychczas.
  Grece zaparkowała przy chodniku zaraz obok wejścia do szkoły.  Zaciągnęła ręczny hamulec i odwróciła się do nastolatków siedzących na tylnych siedzeniu, jednocześnie odpięła pas bezpieczeństwa. Hayley podobnie jak matka szybkim ruchem uwolniła się spod pasów, w których nigdy nie lubiła jeździć.
- No to jesteśmy na miejscu. - Westchnęła matka dziewczyny. - Nath pomóż Hayley wypakować jej rzeczy, a ja pójdę załatwić wszystkie formalności.
 Grece w jednej chwili wysiadała z auta, a w drugiej już znikała za drzwiami. Hayley nie zostało nic jak delikatnie pociągnąć Natha za rękę, dając znak, że oni też muszą się zbierać, i wyszła z auta. Podczas ponad godzinnej podróży ona i Nathaniel nie odzywali się do siebie zbyt wiele. Napiętą atmosferę rozluźniała jedynie bezsensowna paplanina Grece. Jednak dzieląca ich bariera słów nie przeszkodziła w trzymaniu się za rękę. Dla Hayley był to maleńki symbol, że wszystko może się jeszcze ułożyć.
- Więc... To byłoby na tyle? - Spytała Hayley patrząc na pusty bagażnik z rękoma utkwionymi w kieszeniach jeansów.
- Hayley, wiesz, że to wcale nie musi się tak kończyć? - Zaczął Nathaniel wiedząc, że to ostatnia chwila na wyjaśnienia. - To tylko kilka miesięcy, naprawdę sądzisz, że zmieni to coś między nami? Jesteśmy ze sobą od 3 lat i nie pozwolę, żeby zniszczyła to odległość, jasne? Kocham cię, Hayley.
- Ja też cię kocham, Nath. Ale czasem miłość nie wystarcza. - Odpowiedziała drżącym głosem dziewczyna.
- Nie skreślaj nas.
 Nathaniel ujął w dłonie twarz Hayley i mocno pocałował. Ich pocałunek był pełen rozpaczy, namiętnie próbowali uchwycić ostatnie chwile spędzone razem. Hayley przeczuwała, że jeszcze długo się nie zobaczą, ale postanowiła nie niszczyć nadziei swojego chłopaka. Postanowiła, że nie skreśli go. Postanowiła,  że spróbują. Oderwała swoje usta od jego, aby wyjawić mu swoje postanowienie, lecz nie było jej to dane.
- Cześć. - Powiedział chłopak stojący na schodach i opierający się o balustradę. - Sorry, że przeszkadzam, to co robicie jest naprawdę słodkie tyle, że ja nie mam czasu ani ochoty, patrzeć jak się nawzajem połykacie. Jestem Percy i mam oprowadzić cię po tej jakże uroczej szkole.
Chłopak miał może z siedemnaście lat. Miał czarne potargane włosy, oczy koloru morza, był dość dość wysoki i prezentował się naprawdę dobrze w czarnym T-shircie, który podkreślał jego umięśnioną sylwetkę. Z zaciekawieniem wpatrywał się jak Nath gwałtownie łapie Hayley w tali.
- Spokojnie,  kolego. Zabiorę ci dziewczynę tylko na zwiedzanie i zwrócę z powrotem nim się obejrzysz.  - Percy zszedł ze schodów i stanął naprzeciwko pary.
Nathaniel wydawał się niezadowolony z oświadczenia chłopaka i twardo trzymał Hayley w tali. Dziewczynę zirytowało zachowanie chłopaka i powoli odsunęła się od Natha.
-Serio. Spokojnie, stary. Ja i tak wolę blondynki - Percy spojrzał się na Nathaniela tak poważnie, że zupełnie nie pasowało to do jego twarzy. - To jak idziemy?
Hayley wiedząc, że zwraca się do niej skinęła głową i ruszyła za chłopakiem, kiedy ten zaczął oddalać się w stronę wejścia. Przed tym jak drzwi zamknęły się za nią zdążyła jeszcze tylko pomachać do chłopaka.
  Zwiedzanie minęło dość szybko, szkoła z pozoru ogromna, okazała się niewielka i zbudowana w bardzo prosty sposób. Głównymi drzwiami wchodziło się na spory korytarz wyłożony kiedyś białym linoleum, teraz odcień przypomniał bardziej szary. Miał on kształt litery L. Percy wyjaśnił, że ciąg korytarzu po prawej prowadzi do sypialni dziewcząt, po lewej zaś chłopców. Na przeciwko wejścia znajdowały się schody, podobnie jak przejścia prowadzące do dormitoriów, ustawione były po obu stronach, po środku znajdowały się drzwi przez które można było dostać się na dziedziniec oraz gabinet dyrektora. Na piętrze znajdowały się głównie sale językowe.
 Po przejściu przez dziedziniec można było dostać się do sektora nauk ścisłych, klas muzyczno-artystycznych oraz hali sportowej. Hayley została oprowadzona również po stołówce i poszczególnych salach. W części znajdującej się po lewej stronie dziedzińca mieszkali nauczyciele, skrzydło łączyło się bezpośrednio z sypialniami chłopców. Percy wyjaśnił, że w zimie zazwyczaj używa się tego typu przejść ze względu na chłód, natomiast kiedy jest ciepło lepiej jest sobie skrócić drogę przez dziedziniec. Zwiedzanie zakończyli ponownie w holu, gdzie Hayley mogła pożegnać się z matką. Przez  okno zobaczyła, że jej bagaże zniknęły podobnie jak Nath, którego nigdzie nie było widać.
- Witaj, Hayley. Dziękuję, Percy, za oprowadzenie naszej nowej uczennicy, mam nadzieje, że pokazałeś jej wszystko. - Powiedział mężczyzna stojący po prawej stronie jej matki. - Jestem dyrektor Zivier i jestem zaszczycony tym, że wybrałaś naszą szkolę, Hayley. Rozmawiałem już z twoją mamą o twoich dotychczasowych problemach w nauce, postaramy się to jak najszybciej temu zaradzić.
- Dziękuje, panie Zivier. Czy mogę już udać się do swojego pokoju? Jestem zmęczona. - Powiedziała gwałtownie dziewczyna.
 Podczas godziny spędzonej z Percym Hayley starała się nie myśleć zanadto o sytuacji w jakiej została postawiona. Stwierdziła, że będzie się zachowywać jak dziewczyna zafascynowana nowym otoczeniem, a nie jak skazaniec odbywający swój wyrok. Nastawnie Percy'ego bardzo jej w tym pomogło, chłopak żartował, opowiadał o swoich znajomych i dziewczynie z taką lekkością jakby znał Hayley od lat. Jednak czar Percy'ego prysł w momencie kiedy Hayley musiała pożegnać się ze swoją mamą.
- Trzymaj się, córeczko. Pisz do mnie, dobrze? - Powiedziała Grece a z jej oczu zaczęły spływać łzy.
Hayley skrzywiła się na ich widok, ale nie pokonała dystansu dzielącego ją od rodzicielki. Nie przytuliła jej, nie pożegnała tak jak powinna, po prostu dała jej odejść.

4 komentarze:

  1. Naprawdę świetnie się zaczyna :) Sama postać Hayley jest bardzo interesująca. Na początku myślałam, że będzie trochę taka jak Clarisse (nie przepadam za nią), ale moje zdanie szybko się zmieniło :) I oczywiście cieszy mnie, że pojawił się Percy ^^
    Weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekamy na nexta teraz nie zgubię rozdziałów XD

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu jakiś dłuższy! Czekam wciąż na ciąg dalszy :3 Uwielbiam Hayley ;u;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Rozdział pojawi się jakoś w tym tygodniu i postaram się, żeby był równie długi (mam z tym problem xd) :D

      Usuń