niedziela, 19 października 2014

Daddy



Rozdział 4
-Co to jest? - Spytała Hayley siedząc na kanapie w salonie i patrząc na kartki rozłożone na stoliku do kawy.
  Na przeciwko niej stała jej mama, a obok na fotelu siedziała jej starsza siostra. Sarah odziedziczyła włosy i nos po matce, a wydatne kości policzkowe po ojcu.
- Są to oferty szkół z internatem w naszym stanie. Pomyślałam, że może chcesz wybrać do której chcesz wyjechać. - Powiedziała Grece  i oparła się o dębowy stół stojący po lewej stronie pomieszczenia.
- Chyba oszalałaś? Nigdzie nie jadę, jak mnie nie chcesz mogę się wyprowadzić do Sam. - Odparła dziewczyna.
- Kochanie, chyba wyraziłam się jasno, że nie ma innej opcji. Jest już maj, a z twoimi ocenami nie znajdziemy ci żadnej dobrej szkoły. Chcę, żebyś przynajmniej wybrała sobie szkołę do której możesz się dostać. To tylko niecałe dwa miesiące. - Grece spojrzała się błagalnie na córkę.
  Hayley związała włosy w kitkę i pochyliła się nad papierami. Szkół było wiele, w Levttown,  Flamington, Brick a nawet w Philadelphi. Niektóre były bliżej, niektóre dalej. Jedne stosowały surowy program, inne mówiły że ufają swoim uczniom, którzy sami określą sobie własny regulamin. Hayley nie chciała iść do żadnej z tych szkół, ale wiedziała że będzie musiała podjąć decyzję. Nerwowo zaczęła bawić się swoim wisiorkiem. Małym nieoszlifowanym aleksandrytem, którego  nigdy nie zdejmowała. Kamień miał dla niej szczególne znaczenie i czuła się silna kiedy trzymała go między palcami.
- Nie pasuje mi żadne z tych miast. - Odparła pewna siebie Hayley i wstała z kanapy. - Chcę jechać do szkoły w Nowym Yorku.
  Nie powiedziała tego przypadkiem, chciała zobaczyć reakcję swojej matki. Tak naprawdę sama nie wiedziała czy chciałaby chodzić tam do szkoły. W końcu nie wiedziała kim był tamten facet, a pojechanie do wybranej przez niego szkoły mogłoby być ryzykowne.
  Grece wydawała się przerażona odpowiedzią córki, ale po krótkim namyśle westchnęła głęboko.
- Skoro tego chcesz. Znam jedną szkołę tam, zaraz zadzwonię czy mają miejsca i cię przyjmą. - Kobieta była już przy schodach prowadzących na piętro domu. - Proszę przemyśl to jeszcze.
 Hayley wpatrywała się w odchodząca do swojego pokoju matkę i wciąż nie wiedziała czy dobrze zrobiła. Powiedziała to trochę pod wpływem impulsu, w innej sytuacji nie wybrałaby tego miasta. To w końcu inny stan i mimo że jest blisko oznacza rozłąkę z przyjaciółmi i Nathanielem.
  Hayley zrozumiała co się stało i zrozpaczona opadła z powrotem na sofę. New York jest daleko, wyjazd tam oznacza dwumiesięczne rozstanie z Nathanielem.
- Wiesz, że sobie na to zasłużyłaś, Hayley. Powinnaś się lepiej zachowywać......- Zaczęła do tej pory milcząca Sarah ale siostra nie dała jej skończyć.
-Skąd masz wiedzieć, że sobie na to zasłużyłam? Spytałaś mnie chociaż co zaszło? Nie, więc skoro jesteś taka mądra za jaką cię mają to nie powinnaś opierać swoich informacji na jednym źródle.
- Jeśli źródło jej wiarygodne nie ma potrzeby szukać innych.
- Jasne. - Odparła sarkastycznie Hayley i wyszła z pokoju.
  Przeszła przez korytarz i zatrzymała się dopiero przy jasnobrązowych drzwiach. Delikatnie pociągnęła za klamkę modląc się, żeby były otwarte. Powoli odchyliła drzwi i upewniła się, że nikogo nie ma. Gabinet wyglądał tak jak zawsze. Brązowe panele, wzorzysta tapeta, brązowe półki ciągnące się wzdłuż ściany i biurko ze szklanym blatem stojące pośrodku.
 Hayley usiadła na skórzanym fotelu biurowym i otworzyła szufladę. Znalazła tam to czego szukała. Zdjęcie swojego ojca kiedy był jeszcze młody. Matka z niewiadomych przyczyn pochowała wszystkie zdjęcia swojego męża zaraz po śmierci. Hayley nigdy nie poznała swojego ojca, a zdjęcie znalezione w gabinecie matki było jedynym jakie widziała. Mężczyzna na fotografii miał rude włosy, orli nos i błękitne oczy. Ubrany był w mundur, a w ręku trzymał beret wojskowy. Trevor McCollen na zdjęciu wyglądał na jakieś dwadzieścia pięć lat i był dobrze zbudowany. Hayley zawsze zastanawiała się czemu w ogóle nie jest podobna do Porucznika McCollena. Tłumaczyła sobie, że jej kolor włosów jest po prostu przeskokiem między pokoleniami, ale nigdy jej to tłumaczenie nie usatysfakcjonowało, a nie mogła spytać się mamy bo to byłoby równoznaczne z przyznaniem się, że grzebała w jej rzeczach. Patrzenie na zdjęcie poprawiało jej humor, dawało nadzieję, że ojciec czuwa nad nią. Hayley nie była osobą wierzącą, ale w chwilach załamania nie potrafiła myśleć inaczej.
- Potrzebuję pomocy tato, naprawdę bardzo jej potrzebuję.

Abduction

Rozdział 3

Promienie wschodzącego słońca wlewały się przez okno i oświetlały całe pomieszczenie. Pokój Hayley miał błękitne ściany, całe w plakatach, cytatach i podpisach znajomych pisanych czarnym markerem. W jedynym nie zamazanym miejscu na ścianie wysiał plazmowy telewizor. Na brązowych panelach porozrzucane były ubrania, magazyny i gry. Biurko stojące koło drzwi było ledwo widoczne przez sterty papierów i książek. Jedynym czystym miejscem była stojąca obok komody szafa, w której dziewczyna trzymała dresy, buty do biegania i cały swój sprzęt sportowy.
  Hayley spała pod kocem na narożniku ustawionym tak, aby telewizor był dobrze widoczny. Normalnie rozkładała czarną kanapę i ścieliła ją jak należy, ale wczoraj nie miała na to siły. Wciąż zastanawiała się kim był ten mężczyzna, o jaki obóz mu chodziło, a co najważniejsze czy mama rzeczywiście wyśle ją do Nowego Yorku? Mimo wczesnej godziny dziewczyna powoli przebudzała się ze snu. Kręciła się na łóżku, aż w końcu walnęła głową w oparcie.
-Au. - Powiedziała cicho i zaczęła pocierać głowę w miejscu uderzenia.
  Wiedziała, że już nie zaśnie więc wstała po laptopa. Usiadła z powrotem na kanapie kładąc sobie komputer na kolanach. Zaczęła przeglądać swoją tablice na Facebooku, nic nowego mnóstwo bezsensownych fotek i filmików. Hayley przewijała dalej tablicę, aż w końcu jej uwagę przykuł artykuł. Otworzyła link i wyświetliła się jej strona Nowojorskiej  gazety i artykuł, który ją tak zainteresował.
„Wczoraj w godzinach wieczornych została dokonana napaść w jednej z restauracji mieszczących się w okolicach Empire State Building. Napadnięta i porwana została nastolatka. Dziewczyna miała czarne, ścięte na krótko włosy i piegi. Jej styl można określić jako punk, na ręku miała rzucającą się w oczy bransoletkę. Jak twierdzą przebywający wtedy w restauracji goście dziewczyna siedziała przy stoliku mieszczącym się najbliżej wyjścia i możliwe, że to przez to została zaatakowana jako pierwsza. Grupa ludzi w czarnych szatach i kapturach zasłaniających twarze weszła do restauracji gwałtownie. Nie minęła chwila, a część grupy trzymała w ręku broń, a druga połowa wyciągała dziewczynę siłą z restauracji. Nastolatka broniła się, ale daremnie. Nie pomogło jej nawet to, że jedna z kelnerek wezwała policję ponieważ ta przyjechała za późno. Nikt nie wie, gdzie znajduje się dziewczyna."
   Hayley skończyła czytać i wtedy zobaczyła, że dosłownie przed chwilą na stronie pojawił się nowy wpis. Artykuł głosił nazwę "Poznano tożsamość porwanej dziewczyny!", Hayley od razu kliknęła w niego i pochłonęła jego zawartość. Zaginiona dziewczyna nazywa się Thalia Grace.
***************
Rozdział uważam za naprawdę słaby  - nie wyszedł mi, może w przyszłości uda mi się go jakoś poprawić, ale jak na razie nie potrafię napisać tego lepiej.... ale to nie jest najistotniejsze.
  Chciałabym podziękować wam za miłe komentarze są one dla mnie naprawdę ważne i motywujące, także również teraz jeśli ci sie to podoba to proszę daj znać, że czytasz i zostaw po sobie komentarz. A przechodząc do nich, jak można zauważyć robię playlistę do bloga. Z powodu, że słucham muzyki która niekoniecznie podoba się każdemu (rock, heavy metal) szukam, że tak powiem, neutralnych piosenek. Więc jeśli znasz jakąś fajną piosenkę napisz jej tytuł w komentarzu, możliwe że nada się na bloga <3 jeszcze raz DZIĘKUJE wam <3

wtorek, 14 października 2014

Male

Rozdział 2

  Do pokoju wszedł chłopak średniego wzrostu o długich brązowych włosach, owalnej twarzy, z nosem w kształcie „L” i zielonymi oczami. Nathaniel położył plecak koło drewnianej szafy i odwrócił się w stronę łóżka. Na granatowej narzucie leżała czarnowłosa dziewczyna drobnej, ale silnej budowy. Miała duże złotobrązowe oczy, lekko zadarty nos i pełne usta, na które nałożony był czerwony błyszczyk. Nath odruchowo pomyślał o tym, że błyszczyk smakuje truskawkami. Widok Hayley wcale nie zaskoczył osiemnastolatka. Jego młodsza o dwa lata dziewczyna często wchodziła do jego pokoju niezapowiedziana przez okno, bardzo pomagało jej w tym drzewo rosnące obok jego okna.
-Coś się stało? - Spytał kładąc się obok niej.
- Znowu wyleciałam ze szkoły. - Odpowiedziała cicho.
  Hayley wtuliła się w Natha. Gniew minął, pozostała frustracja. Większość dziewczyn rozpłakało by się w koszulkę swojego chłopaka, ale nie Hayley. Ona nigdy nie płakała, nawet jako mała dziewczynka.
- Matka chce mnie wysłać do szkoły z internatem. - Kontynuowała. - A jeśli wyśle mnie do innego stanu? Ja nie chcę wyjeżdżać.
- A co tym razem zrobiłaś?
- Zaatakowałam dziewczynę, bo ona... - Hayley zaczęła, ale nie potrafiła dokończyć. Bo co miała powiedzieć? Że dziewczyna z kłami i oślim tyłkiem próbowała zjeść Maxa?
  Na szczęście Nathaniel zrozumiał, że dziewczyna nie chce o tym mówić. Zamiast tego zszedł na dół do kuchni po gorące kakao i muffiny, czyli ulubiony zestaw Hayley na złe dni. Kiedy wrócił oboje delektowali się czekoladowymi babeczkami, a kiedy nastolatce skończyło się kakao zabrała kubek Nathowi. Chłopak nie przejął się tym, bardziej niepokoił go fakt, że to kakao pozbawiło Hayley błyszczyku a nie on. Tak czy inaczej pochylił się na nią i pocałował ją. Dziewczyna bez wahania oddała pocałunek.
*******
  Na dworze zrobiło się już ciemno i Hayley chcąc nie chcąc musiała wrócić do domu. Już i tak miała wystarczająco kłopotów i nie zamierzała pomnażać swoich problemów. Najchętniej weszłaby do swojego pokoju przez okno, ale ktoś już je zamknął. Hayley słusznie podejrzewała, że to jej matka, która uważała, że wchodzenie przez okna weszło jej córce w nawyk i zaprowadzi ją do kryminału. Niechętnie skierowała się do drzwi wejściowych. Wyjęła z kieszeni skórzanej kurtki klucze i przekręciła zamek. Na korytarzu było ciemno, w salonie również. Jedynie w kuchni zza płacht przypominającej firanki, normalnie przypiętych do boków, widać było światło. Dziewczyna ostrożnie podeszła do framugi i zaczęła podsłuchiwać. Usłyszała głos matki i o dziwo twardy męski głos. Zaciekawiona postanowiła dowiedzieć się więcej. Ponownie wybiegła z domu i stanęła przy kuchennym oknie.  Stanęła odpowiednio, aby mieć dobry widok, a jednocześnie nie zostać zauważoną. O kuchenny blat opierała się jej matka. Blond włosy opadały kaskadą na plecy. Ubrana była w biały szlafrok i długie szare spodnie. Pod złotobrązowymi oczami widać było cienie. Hayley pomyślała, że jej matka mimo że była wyraźnie zmęczona, wydawała się wyglądać niezwykle młodo. Nachylał się nad nią mężczyzna. Miał czarne włosy obcięte na rekruta, okulary przeciwsłoneczne, a na twarzy wiele blizn. Spod czerwonej obcisłej koszulki widać było mięśnie, miał też czarne spodnie z myśliwskim nożem u pasa. Wyglądał na groźnego wręcz przerażającego, ale jednocześnie sprawiał wrażenie przystojnego. Hayley odruchowo zacisnęła pięści. Racja nie dogaduje się z matką, ale nie pozwoli żeby jakiś typ spod ciemnej gwiazdy zrobił jej krzywdę. Jeśli zajdzie potrzeba zainterweniuje, techniczne rzec biorąc nie miałaby z nim większych szans, ale na pewno większe niż Grece. Jednak mężczyzna delikatnie wsunął niesforny kosmyk włosów za ucho matki i odsunął się.
- Zastanów się nad tym, Grece. Jesteś jej matką, to ty ją wychowujesz i to ty podejmiesz decyzję, ale wiedz, że obóz byłby dla niej najlepszym wyjściem. - Powiedział i podszedł bliżej okna.
Hayley od razu schowała się pod oknem. Kucając nic nie widziała, ale przynajmniej mogła usłyszeć dalszy ciąg rozmowy, najwidoczniej rozmawiali o niej, bo na pewno nie o jej siostrze. Sarah jest zbyt idealna, żeby matka musiała rozmawiać o niej z tym mężczyzną.
- Zapamiętaj to sobie, bo nie powtórzę. Możesz sobie być tym kim jesteś, ale nigdy powtarzam nigdy nie namówisz mnie, abym posłała Hayley do obozu.  - Powiedziała stanowczo Grece.
- Zawsze możesz ją przenieść do internatu w Nowym Yorku, tam inni będą mogli jej pomóc....- Mężczyzna widząc, że mama Hayley patrzy na niego spode łba przerwał i uśmiechnął się zadziornie. - Cóż, jeśli ona na tym ucierpi to będzie to twoja wina i strata. Ja mam dużo dzieci, ty nie.
Hayley usłyszała cichy szloch matki, a kiedy powoli zajrzała za okno, mężczyzny już nie było.

poniedziałek, 13 października 2014

Begin to change

Hayley intensywnie wpatrywała się w krople deszczu na szybie, wsłuchiwała się w ich dźwięk i obserwowała jak pełzają po szybie tworząc pociągłe linie. Śledziła ich ruchy całkowicie ignorując trajkotanie matki na siedzeniu obok. Dopiero na dźwięk opuszczania szyby odwróciła głowę w stronę kierowcy. Kobieta około czterdziestki z blond włosami związanymi w koński ogon i w okularach z grubymi, czerwonymi oprawkami przypaliła papierosa i głęboko westchnęła. Hayley wiedziała, że matka zaraz po tym jak skończy jej się papieros znowu zacznie krzyczeć i robić jej wykłady na temat jej zachowania. Dziewczyna tak jak co roku wyleciała ze szkoły. I tak była w niej dłużej niż zwykle, jednak Grece McCollen nadal reagowała negatywnie na całą sytuacje, jak to matka. Natomiast jej córka uważała, że Grece powinna ją wspierać. Powinna wierzyć, że to nie jej wina.... prawda? Hayley już sama nie wiedziała, co o tym myśleć. To prawda, że zaatakowała dziewczynę, ale chciała po prostu bronić swojego przyjaciela. Mogłaby przysiąc, że widziała jak włosy nastolatki zaczynają płonąć, a jej tyłek zmienia się w ośli zad, a następnie ta próbuje ugryźć Maxa. Nie mogła na to pozwolić. Odciągnęła dziewczynę za włosy, a ta wyszczerzyła do niej kły. Hayley uderzyła ją prawym sierpowym trafiając idealnie w szczękę. To zachwiało równowagę stwora, więc dziewczyna wykorzystała swoją szansę i wykonała low kick. Potem stwierdziła, że to był błąd ponieważ nie wyrządziło to jej większych szkód, a jedynie bardziej rozwścieczyło. Teraz siedząc w aucie Hayley doszła do wniosku, że powinna wykonać kopnięcie z półobrotu, jednak wtedy nie potrafiła zachować trzeźwego myślenia. Dziewczyna z płomieniami zamiast włosów rzuciła się na nią, ale Hayley zrobiła unik. Jednak tamta nie poddała się i w następnej chwili mierzyła w Hayley metalową rurką. Dziewczyna nie miała pojęcia skąd ona ją wzięła, jednak stanowiła ona duży problem. Wytrzeszczając kły uderzyła rurą dziewczynę w brzuch. Hayley udało się chwycić rurę w obie ręce przez co obie straciły równowagę i opadły na ziemię. W tej samej chwili drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł nauczyciel. Widok jaki zastał profesor Bruney przemawiał na niekorzyść Hayley, ponieważ trzymała ona w ręku rurę a obok niej leżała zwinięta w kłębek szesnastolatka o niecodziennej urodzie. Sprawa wylądowała u dyrektora, a po tym co powiedział Max sprawa była przesądzona. Chłopak twierdził, że on i Kelli tylko całowali się w schowku, a Hayley z zazdrości zaatakowała piękną dziewczynę. 
Wibracje telefonu w kieszeni wyrwały Hayley z zadumy. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz telefonu i ujrzała, że dostała SMS-a od Natha. Nieświadomie uśmiechnęła się i szybko zaczęła wystukiwać odpowiedź, która nie została dokończona. Rozkojarzenie wywołane wiadomością od chłopaka spowolniło niezawodny refleks dziewczyny i teraz to jej matka trzymała jej komórkę w ręku. 
- Co ty robisz?! - Wrzasnęła, ale nie spróbowała odebrać telefonu Grece. 
- Zero telefonu. Może teraz zaczniesz mnie słuchać. - Matka spojrzała ostro na córkę i wjechała na podjazd domu, ale nie wysiadła. - Mam dość twoich wybryków, Hayley. W Trenton nie ma już szkoły do której mogłabyś pójść, zostałaś wywalona z każdej szkoły do której chodziłaś, a jest już maj! Semestr trwa, a ty zostałaś bez szkoły przez swoją własną głupotę. Nie zostaje mi nic innego jak wysłać cię do szkoły z internatem, może przyjmą cię do jakiejś placówki dla trudnej młodzieży..... Muszę wracać do pracy, ale porozmawiamy o tym jutro, do tego czasu zero komputera, zero telefonu i zero telewizji. Masz również zakaz wychodzenia z domu. Zrozumiałaś? 
Zdenerwowana dziewczyna odburknęła coś matce i wybiegła z auta.

niedziela, 12 października 2014

Say hello.

Rick Riordan stworzył świat herosów innych, a jednocześnie podobnych do tych, których znamy z mitów greckich. Pokazał nam obóz półkrwi, poznał z Percym - synem Posejdona, herosa z przepowiedni który pokonał tytanów i wieloma innymi herosami, których zapamiętamy na bardzo długo. I mimo, że to pisarz stworzył cały ten świat na którym się wychowałam to teraz po 4 latach od pierwszego sięgnięcia po "Percy Jackson i bogowie olimpijscy" postanowiłam w ten świat zaingerować. 

  Akcja rozgrywa się po ostatnim olimpijczyku, tak jakby olimpijscy herosi nigdy nie powstali. Chcę pokazać moją wizję zmian jakie powstały po odrzuceniu przez Percy'ego propozycji nieśmiertelności i dość nietypowej prośby, a jednocześnie wprowadzić was w nową historię. Czas Percy'ego nie minął, ale na główny plan wchodzi Hayley, a wraz z nią nowe kłopoty dla Olimpu.




Hayley McCollen jest szesnastoletnią dziewczyną mieszkającą w Trenton (Stan New Jersey). Nie dogaduje się z rodziną, wylatuje z każdej szkoły. Mimo dysleksji nie ma problemów z językiem greckim, którego uczy się po szkole. Oprócz tego dużo biega, odkąd zrezygnowała z kick-boxingu jest to jej sposób na spożytkowanie energii, której ma stanowczo za dużo. Dzięki codziennemu joggingowi poznała Nathaniela, jej obecnego chłopaka i gdyby nie dziwne sytuacje, które non stop dzieją się w otoczeniu dziewczyny jej życie mogłoby wydawać się idealne, przynajmniej dla niej. Ale los chciał inaczej.