Do pokoju wszedł chłopak średniego wzrostu o długich brązowych włosach, owalnej twarzy, z nosem w kształcie „L” i zielonymi oczami. Nathaniel położył plecak koło drewnianej szafy i odwrócił się w stronę łóżka. Na granatowej narzucie leżała czarnowłosa dziewczyna drobnej, ale silnej budowy. Miała duże złotobrązowe oczy, lekko zadarty nos i pełne usta, na które nałożony był czerwony błyszczyk. Nath odruchowo pomyślał o tym, że błyszczyk smakuje truskawkami. Widok Hayley wcale nie zaskoczył osiemnastolatka. Jego młodsza o dwa lata dziewczyna często wchodziła do jego pokoju niezapowiedziana przez okno, bardzo pomagało jej w tym drzewo rosnące obok jego okna.
-Coś się stało? - Spytał kładąc się obok niej.
- Znowu wyleciałam ze szkoły. - Odpowiedziała cicho.
Hayley wtuliła się w Natha. Gniew minął, pozostała frustracja. Większość dziewczyn rozpłakało by się w koszulkę swojego chłopaka, ale nie Hayley. Ona nigdy nie płakała, nawet jako mała dziewczynka.
- Matka chce mnie wysłać do szkoły z internatem. - Kontynuowała. - A jeśli wyśle mnie do innego stanu? Ja nie chcę wyjeżdżać.
- A co tym razem zrobiłaś?
- Zaatakowałam dziewczynę, bo ona... - Hayley zaczęła, ale nie potrafiła dokończyć. Bo co miała powiedzieć? Że dziewczyna z kłami i oślim tyłkiem próbowała zjeść Maxa?
Na szczęście Nathaniel zrozumiał, że dziewczyna nie chce o tym mówić. Zamiast tego zszedł na dół do kuchni po gorące kakao i muffiny, czyli ulubiony zestaw Hayley na złe dni. Kiedy wrócił oboje delektowali się czekoladowymi babeczkami, a kiedy nastolatce skończyło się kakao zabrała kubek Nathowi. Chłopak nie przejął się tym, bardziej niepokoił go fakt, że to kakao pozbawiło Hayley błyszczyku a nie on. Tak czy inaczej pochylił się na nią i pocałował ją. Dziewczyna bez wahania oddała pocałunek.
*******
Na dworze zrobiło się już ciemno i Hayley chcąc nie chcąc musiała wrócić do domu. Już i tak miała wystarczająco kłopotów i nie zamierzała pomnażać swoich problemów. Najchętniej weszłaby do swojego pokoju przez okno, ale ktoś już je zamknął. Hayley słusznie podejrzewała, że to jej matka, która uważała, że wchodzenie przez okna weszło jej córce w nawyk i zaprowadzi ją do kryminału. Niechętnie skierowała się do drzwi wejściowych. Wyjęła z kieszeni skórzanej kurtki klucze i przekręciła zamek. Na korytarzu było ciemno, w salonie również. Jedynie w kuchni zza płacht przypominającej firanki, normalnie przypiętych do boków, widać było światło. Dziewczyna ostrożnie podeszła do framugi i zaczęła podsłuchiwać. Usłyszała głos matki i o dziwo twardy męski głos. Zaciekawiona postanowiła dowiedzieć się więcej. Ponownie wybiegła z domu i stanęła przy kuchennym oknie. Stanęła odpowiednio, aby mieć dobry widok, a jednocześnie nie zostać zauważoną. O kuchenny blat opierała się jej matka. Blond włosy opadały kaskadą na plecy. Ubrana była w biały szlafrok i długie szare spodnie. Pod złotobrązowymi oczami widać było cienie. Hayley pomyślała, że jej matka mimo że była wyraźnie zmęczona, wydawała się wyglądać niezwykle młodo. Nachylał się nad nią mężczyzna. Miał czarne włosy obcięte na rekruta, okulary przeciwsłoneczne, a na twarzy wiele blizn. Spod czerwonej obcisłej koszulki widać było mięśnie, miał też czarne spodnie z myśliwskim nożem u pasa. Wyglądał na groźnego wręcz przerażającego, ale jednocześnie sprawiał wrażenie przystojnego. Hayley odruchowo zacisnęła pięści. Racja nie dogaduje się z matką, ale nie pozwoli żeby jakiś typ spod ciemnej gwiazdy zrobił jej krzywdę. Jeśli zajdzie potrzeba zainterweniuje, techniczne rzec biorąc nie miałaby z nim większych szans, ale na pewno większe niż Grece. Jednak mężczyzna delikatnie wsunął niesforny kosmyk włosów za ucho matki i odsunął się.
- Zastanów się nad tym, Grece. Jesteś jej matką, to ty ją wychowujesz i to ty podejmiesz decyzję, ale wiedz, że obóz byłby dla niej najlepszym wyjściem. - Powiedział i podszedł bliżej okna.
Hayley od razu schowała się pod oknem. Kucając nic nie widziała, ale przynajmniej mogła usłyszeć dalszy ciąg rozmowy, najwidoczniej rozmawiali o niej, bo na pewno nie o jej siostrze. Sarah jest zbyt idealna, żeby matka musiała rozmawiać o niej z tym mężczyzną.
- Zapamiętaj to sobie, bo nie powtórzę. Możesz sobie być tym kim jesteś, ale nigdy powtarzam nigdy nie namówisz mnie, abym posłała Hayley do obozu. - Powiedziała stanowczo Grece.
- Zawsze możesz ją przenieść do internatu w Nowym Yorku, tam inni będą mogli jej pomóc....- Mężczyzna widząc, że mama Hayley patrzy na niego spode łba przerwał i uśmiechnął się zadziornie. - Cóż, jeśli ona na tym ucierpi to będzie to twoja wina i strata. Ja mam dużo dzieci, ty nie.
Hayley usłyszała cichy szloch matki, a kiedy powoli zajrzała za okno, mężczyzny już nie było.
Zapowiada się ciekawie :) Czyli córka Aresa, tak?
OdpowiedzUsuńNie wyłapałam błędów, a całość dobrze wygląda i przyjemnie się czyta.
tak, córka Aresa :) Dziękuje, staram się sprawdzać błędy ale jak to heros czasem błędy zrobię :)
UsuńNo no czekamy na ciąg dalszy...to znaczy ja czekam na rozdział 4 ^_^
OdpowiedzUsuńŚwietnie, świetne, świetne <3 Czekam na następny rozdział <3 Pozdrawiam i weny życzę :3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :D
OdpowiedzUsuńIdę czytać dalej. Cóż... tak jak wcześniej - świetnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://zaczytannej-opowiadan-ksiega.blogspot.com/ zapraszam
Czytam dalej. P.S. Piękne tło :)
OdpowiedzUsuń